Wraz z końcem 2020 roku, będziemy świętować zakończenie obecnie trwającej dekady. Nie da się nie zauważyć, że ostatnie lata wniosły ogromnie wiele do koreańskiej popkultury, pozwalając jej powoli przebijać się do międzynarodowego mainstreamu. Z tej okazji każdy członek naszej redakcji przygotował swoje zestawienie najlepszych albumów mijającego dziesięciolecia.
Nie do końca jestem w stanie wyjaśnić, na jakiej podstawie dokonałam swojego wyboru. Czasami brałam pod uwagę, jak często słucham danego krążka, czasami ważniejszy był dla mnie pozostawiony przez wydawnictwo impact. W każdym razie, przygotujcie się na rollercoaster k-popowych brzmień. Enjoy! xx
10. IU – „Love Poem” (2019)
Chociaż nie śledzę już kariery IU wyjątkowo uważnie, jej twórczość zawsze będzie miała wyjątkowe miejsce w moim sercu. Ustabilizowana pozycja solistki pozwala na wydawanie materiału bez zbędnego pośpiechu, w efekcie czego każdy jej projekt jest zupełnie inny od poprzedniego. Nie inaczej było z zeszłorocznym „Love Poem”. Wydawnictwo jest zbiorem krótkich opowieści o miłości, którymi solistka pragnie zachęcić swoich odbiorców do własnych interpretacji.
9. Taemin – „WANT” (2019)
Nigdy nie było tajemnicą, że na moich playlistach propozycje od artystów SM Entertainment można policzyć wyjątkowo szybko (nie bez przyczyny jestem redakcyjnym człowiekiem od wszystkiego związanego z YG Entertainment). Jednak wyjątkowo teatralny i ekscentryczny koncept Taemina wyjątkowo wpadł w moje gusta już przy solowym debiucie z „ACE”. Jednak to dopiero „WANT” ukazało w moich oczach najmłodszego członka SHINee jako surrealistę, którego charyzmy czy stage presence nie umiem odnaleźć wsród aktualnie debiutujących idoli.
8. BEAST – „Time” (2014)
Muszę przyznać, że mam ogromną słabość do wydawnictw konceptowych, których idealnym przykładem jest „Time”. Na albumie znajdziemy wszystko, co zawsze kojarzyło się publiczności z boysbandami debiutującymi pod skrzydłami Cube Entertainment w latach 2009-2012 (tak, patrzę tutaj na równie świetne BTOB). Cała relacja dwójki kochanków, której historię prezentuje album jest opowiedziana od A do Z, będąc tym samym propozycją do granic możliwości naładowaną skrajnymi emocjami. Jednak za te pełne dramaturgii kawałki koreańska publiczność tak bardzo pokochała BEAST.
7. HyunA – „A+” (2015)
Połowa dekady obfitowała w wiele moich ulubionych krążków. Niewątpliwie w 2015 roku usłyszeliśmy najlepszą EP w karierze Hyuny. „A+” z tytułowym Roll Deep jest materiałem, na którego wydanie mogła pozwolić sobie jedynie Hyuna. Wraz z rozpoczęciem Run & Run, mini-album zabiera nas do wyjątkowo szybkiego życia wokalistki, które może momentami przypominać imprezowy maraton. Twórcy krążka zadbali, aby wyciągnąć z solistki wszystko, co najlepsze, pozostawiając pewną pustkę wraz z końcem Get Outta My House, przypominające moment, w którym po imprezowym weekendzie w końcu trzeźwiejemy.
6. Jonghyun – „BASE”
Debiutanckie EP Jonghyuna pozwoliło mi ujrzeć go jako artystę, który wkładał całe swoje serce w tworzoną muzykę. Członek SHINee był wyjątkowo wierny swojemu własnemu stylowi muzycznemu, w efekcie czego, zawsze prezentował oryginalny materiał. Do dzisiaj pamiętam wrażenie, jakie wywołała na mnie informacja, że Jonghyun zadebiutował solowo z samodzielnie stworzonym albumem, co w 2015 roku w SM Entertainment było czymś wyjątkowo niespotykanym. „BASE” w moich oczach zawsze pozostanie przełomową pozycją, która zmieniła patrzenie wielu k-popowych wytwórni na swoich idoli, tym samym umożliwiając im samodzielne tworzenie oraz rozwój artystyczny.
5. Mino – „TAKE” (2020)
W trakcie tworzenia pierwszej selekcji do zestawienia, YG Entertainment ogłosiło, że Mino powróci z nowym materiałem w listopadzie 2020 roku. Mimo to, byłam przekonana, że raper WINNER nie jest w stanie wydać lepszego materiału od „XX” z 2018 roku. Tymczasem drugi w karierze muzyka LP jest najprawdopodobniej najbardziej dojrzałym, przemyślanym materiałem, na jaki mógł on sobie pozwolić na aktualnym etapie swojej solowej kariery. „TAKE” powinno usatysfakcjonować bardzo szerokie grono odbiorców Mino, który cieszy się sporą popularnością wśród koreańskiej general public czy szacunkiem środowiska hip-hopowego mimo swojego statusu idola.
4. BIGBANG – „MADE” (2015-2016)
Cała seria „MADE” jest kwintesencją BIGBANG. Jest ekscentryczna, emocjonalna oraz zachęcająca do imprezowania, jednocześnie będąc spójną propozycją, na której nie ma żadnego utworu, jaki mógłby zostać „wciśnięty na siłę”. Krążek powinien być pozycją obowiązkową każdego początkującego fana k-popu (przysięgam, że nie mówię tego dlatego, że jestem typowym YG stanem). Piszę to z pełną odpowiedzialnością: nic nie daje mi więcej chęci do życia, niż nadzieja, że nadejdą jeszcze dni, w których będę się bawić najlepsze w rytm kawałków z „MADE”.
3. G-Dragon – „COUP D’ETAT” (2013)
„The revolution will not be televised”, słyszymy w pierwszych wersach „COUP D’ETAT”. Jednak rewolucja, której częścią był Jiyong wydarzyła się na oczach całego k-popowego świata w 2013 roku. G-Dragon ze swoim drugim LP zdecydowanie przetarł szlaki wielu koreańskim artystom, którzy w dzisiejszej digitalowej kulturze mają zdecydowanie większe możliwości, niż miał je wtedy raper BIGBANG. Jednym z najważniejszych aspektów tego wydawnictwa jest zdecydowanie jego kultowość. Na albumie usłyszeliśmy: collab z ikoną damskiego rapu, Missy Elliot, tytułowe COUP D’ETAT zostało zmiksowane przez Diplo & Baauera, a na anglojęzycznej wersji BLACK usłsyzeliśmy genialną Sky Ferreirę.
2. WINNER – „EXIT : E” (2016)
Wybranie zaledwie jednego albumu WINNER do tego zestawienia najprawdopodobniej było największym wyzwaniem z jakim się zmierzyłam w trakcie przygotowywania tego zestawienia. Nie byłoby przecież kłamstwem, gdybym napisała, że jestem w stanie przygotować całą tą listę w oparciu o jedynie ich dyskogrfię. Bardzo długo zastanawiałam się nad tym, jaki album grupy najbardziej przypadł mi do gustu. Chociaż całym sercem uwielbiam bawić się przy REALLY REALLY czy śpiewać po nocach tegoroczne REMEMBER, to ta nostalgiczna odsłona WINNER ma specjalne miejsce w moim sercu.
1. Epik High – „WE’VE DONE SOMETHING WONDERFUL” (2017)
Przyznaję się bez bicia, że w pierwszej wersji miałam stworzyć zestawienie, w którym znajdą się jedynie krążki strice k-popowe. Jednak to albumy EPIK HIGH wprawiają mnie w zachwyt, za każdym razem jak je słyszę. „WE’VE DONE SOMETHING WONDERFUL” jest idealbym podsumowaniem wieloletniej kariery zespołu. Oprócz tego, na płycie pojawiła się powerballada wszechczasów – HERE COME THE REGRETS, na której uszłyszeliśmy gościnnie Lee Hi. Jednak moim ulubionym aspektem tego albumu jest fakt, że wydane na nim kawałki cały czas brzmią jak coś co mogło być wydane zaledwie kilka tygodni temu.
Czy któryś z moich ulubionych albumów gości na Waszych playlistach?
źródło zdjęcia: Oficjalny Twitter WINNER